Ktoś może nazwać nas niepoprawnymi optymistami, ale przecież wiara kibica umiera ostatnia. A miejmy nadzieję, że także i piłkarzy. Że oni ciągle wierzą i czują się na tyle silni, by zgarnąć trzy punkty z dwoma trudnymi, ale przecież nie najlepszymi reprezentacjami świata.
W tych eliminacjach nie dopisywało nam szczęście. Raczej gdzieś go ciągle brakowało. Dlatego tak dużo gdybamy...
Gdyby w meczu z Mołdawią, gdyby w doliczonym czasie gry potyczki z Czarnogórą, a może gdyby... Szczęściu jednak trzeba pomagać, a nasza kadra częściej wyciągała tylko bezradnie w jego stronę puste dłonie.
Tak się nie da, ale spotkania z Danią i Czarnogórą dały nam małe światełko w tunelu. Wygrana z Ukrainą poczyniłaby w tym tunelu jasność.
Bo nam się wydaje, że piątkowy mecz jest znacznie cięższym, niż ten, który Polacy mają rozegrać z Anglikami w najbliższy wtorek. Ciężar psychiczny, niestrudzona walka, a także najzwyklejsze umiejętności piłkarskie muszą w tym dniu być po naszej stronie.
Ukraińcy są na fali, dlatego są faworytami - to niekoniecznie musi byc ich atutem. Polacy w roli faworyta przystępowali do wszystkich meczów eliminacyjnych, poza tym z Anglią. A ten z Anglią był naszym najlepszym w bojach o Brazylię.
Być może na siłę szukamy atutów, promyków nadziei. Widzimy je także w kontrowersyjnych powołaniach. Bo dla nas Wasyl to przede wszystkim facet, którego zespół potrzebuje w szatni, a nie na boisku, bo w tej chwili nie ma dla niego miejsca. A Mariusz Lewandowski, to po prostu wciąż dobry gracz, grający regularnie w silnej lidze. Nie zaglądajmy mu w metryczkę, nie naliczajmy dni od ostatniego meczu w kadrze, bo ani on sam się z niej nie skreślił, ani nie zrobił tego rozgrywając słabszy mecz. Skreślił go poprzedni selekcjoner, nie do końca jasno argumentując.
Gońmy te światełko w tunelu, na jego końcu czeka bowiem wspaniała nagroda.
Martin Huć